piątek, 21 sierpnia 2015

12. Akcja nabiera tempa

- Piżama party! - krzyknęła Ann i rzuciła się na zdziwioną Lily.
Obie spadły na górę poduszek zanosząc się śmiechem.
-Ej, jeszcze ja! - wrzasnęła Dorcas i skoczyła na nie.
Chwilę jeszcze głośno się śmiały, po czym Ruda dźwignęła się z ciężkim westchnięciem.
- Poczekajcie chwilę, zmienię tylko ubranie na coś wygodniejszego - powiedziała kierując się do łazienki, zrzucając szatę i rozpinając koszulę.
- Uuuuu Lily, striptiz będzie później - zawołała Nan nie mogąc powstrzymać śmiechu.

Wszystkie trzy siedziały w kółku na podłodze otoczone milionem kolorowych poduszek.
- No, to dajesz Lilka - wybełkotała Dorcas - Jak to było z tym Potterem?
- Nic...
- Mhm, taaa, jasne - przerwała jej Ann przechylając się niebezpiecznie do tyłu.
- Także jak mówiłam, to NIC NIE ZNACZYŁO - odchrząknęła i zgromiła wzrokiem blondynkę - To ten wypłosz się na mnie rzucił...

Lily wrzasnęła głośno i zarzuciła włosami. Uniosła butelkę i pociągnęła z niej dużego łyka wciąż tańcząc na stole. Ann seksownie poruszała biodrami w takt muzyki obok Rudej unosząc ręce nad głowę i zaciskając powieki. Dorcas z kolei skakała po łóżku rozlewając połowę cieczy z butelki. Wszystkie miały na sobie męskie koszulki, które sięgały im tuż za tyłki. Znajome męskie koszulki. Ej, chwila... To były NASZE koszulki!

- Wyzywam cię, żebyś... - wybełkotała pijana Lily do Ann - ukradła swojemu bratu bokserki - dokończyła śmiejąc się wesoło.
- Nie ma sprawy - wystękała blondynka i dźwignęła się z podłogi - Idziecie ze mną?
Dorcas ochoczo pokiwała głową i stanęła na nogi. Wystawiła rękę w kierunku Lily, która skorzystała z pomocy. Nagle brunetka zachwiała się i poleciała do tyłu, ciągnąc za sobą Evans. Wszystkie trzy wybuchły rechotem.

- Peter, jak mogłeś na to patrzeć?! - krzyknąłem i rzuciłem się na przestraszonego Glizdogona - Przecież ona była prawie goła!
- A-ale kaz-zaliście-e m-mi t-tam z-zosta-ać - wyjąkał Pettigrew zrywając się do ucieczki.
- Spokój - zgromił nas wzrokiem Remus, a Syriusz złapał mnie za kołnierz, kiedy przebiegałem koło niego próbując dopaść Petera, skutecznie mnie tym zatrzymując.
Jak on mógł patrzeć na tak rozebraną Lily?! I niby przyjaciel... Fuknąłem pod nosem i odwróciłem się twarzą do Łapy.
- To co teraz robimy? - zapytałem ignorując zbliżającego się Glizdka - Jest dopiero 11.
- Proponuję wypad do Hogsmeade - rzucił Lupin, na co Łapa wyrzucił rękę nad głowę i krzyknął z radości.

Perspektywa Lily
- Cześć Lily - powiedział Seth podchodząc do mnie przed Obroną przed Czarną Magią.
- Hej Seth - uśmiechnęłam się i go przytuliłam - Co tam u ciebie? - zapytałam się odsuwając się od niego.
Ostatnio nie miałam okazji z nim dłużej porozmawiać, ale to nie zmieniało faktu, że w ciągu ostatniego miesiąca stał się moim przyjacielem.
- Czy tylko mnie przeraża profesor Shulman? - jęknął, a ja wybuchłam śmiechem.
- No nie... - nie zdążyłam dokończyć, bo drzwi gwałtownie otworzyły się i odbiły z hukiem od ściany, a z sali dobiegł ponury głos profesora.
- Wchodzić - warknął, a po chwili usłyszałam jakiś huk i trzaskanie.
Powoli weszłam do klasy wymieniając się z Sethem i Ann przerażonymi spojrzeniami. Ten nauczyciel zdecydowanie był niezrównoważony i nie nadawał się do pracy z dziećmi i młodzieżą.
- Dziś zrobimy sobie małą powtórkę materiału - burknął i wskazał na  trzeszczącą szafę nie czekając na wszystkich uczniów- Który z was, małe pijawki, wie co jest w tej szafie?
Kilku uczniów podniosło ręce, ale profesor zignorował ich i  wskazał na jakiegoś niskiego chłopaka w ostatniej ławce, który chyba próbował zasnąć.
- Ty - warknął i rzucił w niego kawałkiem magicznej kredy - Odpowiedz.
Chłopak zdezorientowany rozejrzał się po sali sennymi oczami i utkwił wzrok w tablicy. Nauczyciel warknął i trzasnął dłonią w biurko. Wtedy nieszczęsny chłopak spojrzał na niego z przestrachem i wzruszył ramionami.
- Nie wiem - wykrztusił i oblał się rumieńcem.
Pokręciłam głową, a profesor Shulman przerzucił swoje spojrzenie na mnie.
- W takim razie ty odpowiedz, skoro  tak kręcisz tą głową.
- Podejrzewam, że jest to bogin - mruknęłam i spojrzałam z politowaniem na nauczyciela.
- Przynajmniej ona jest przytomna - zaskrzeczał i odwrócił się do tablicy - Pomińmy sobie opis oraz sposób radzenia sobie z nim, skoro wszystko to już mieliście i powinniście doskonale to znać. Przejdźmy do ćwiczeń.
Kilku uczniów jęknęło, co zostało skwitowane jednym warknięciem profesora.
- Ruszać się! - ach, ten nauczyciel jest po prostu milusi...
Po chwili na środku klasy utworzyła się kolejka, a na początku stała Tessa z Ravenclaw'u. Ja byłam tak gdzieś pośrodku. Z przodu widziałam blond czuprynę Ann, a za mną gderał Seth. Taaak, on uwielbia takie rzeczy...
Kolejka przesuwała się w miarę sprawnie i w końcu nadeszła moja kolej. Wzięłam głęboki oddech i zrobiłam krok w stronę szafy wyciągając przed siebie różdżkę. Kątem oka zauważyłam, że nauczyciel  przygląda mi się ze zmarszczonymi brwiami i mocniej ścisnął różdżkę, która do tej pory luźno leżała na biurku pod jego dłonią. Bogin, który miał teraz formę diabelskiego clown'a zaczął się zmieniać. Skupiłam na nim całą swoją uwagę. Po chwili stanął przede mną mój własny koszmar -  Aria. Ubrana była, tak, jak zawsze, w czarną, całkiem nowoczesną i dopasowaną szatę z maską zsuniętą na czubek głowy. Ciemne włosy miała związane w zwykłego warkocza, a w długich palcach obracała swoją różdżkę z wrednym uśmiechem na ustach i chłodem w stalowo-szarych oczach. Na chwilę mnie zamurowało, ale ocknęłam się, gdy nagle zamachnęła się na mnie ręką z magicznym patykiem. Szybko machnęłam ręku i wrzasnęłam "Riddikulus". Nie spodziewałam się tylko, że powiem to z taką zaciekłością, że zaklęcie będzie odrobinę (czytaj: o wiele) silniejsze i tak zupełnie przez przypadek bogin wyleciał w powietrze. Dosłownie.
- No cóż, panno Evans - zaczął profesor Shulman po chwili ciszy - Myślę, że powinnaś udać się do dormitorium, nie sądzisz? Zwolnię cię na cały dzień - powiedział, a jego głos odbił się echem po klasie. Spojrzałam na niego ze zdumieniem, a po chwili coś zaskoczyło w mojej głowie. On był w Zakonie. Na pewno. Z zakamarków pamięci wygrzebałam jego twarz, kiedy udowadniałam, że jestem czystej krwi.
Skinęłam lekko głową i wyszłam z sali zgarniając po drodze swoją torbę w akompaniamencie szeptów  pozostałych uczniów. Odwróciłam się  jeszcze przed drzwiami i lekko pomachałam oszołomionej Ann i dziwnie blademu Seth'owi, po  czym wymaszerowałam na korytarz z wysoko uniesioną głową. Szybko przedostałam się do wieży Gryffindoru i zadowolona z siebie weszłam do Pokoju Wspólnego. Jednak jak szybko weszłam, tak szybko moje zadowolenie wyparowało. Czemu? Otóż na kanapie i fotelach przed kominkiem rozsiedli się Huncwoci. Gdy tylko to zobaczyłam, od razu mnie cofnęło. zrobiłam zdegustowaną minę i wywróciłam oczami, postanawiając się ruszyć. Dumnie ruszyłam w stronę schodów do dormitorium i prawie udało mi się przemknąć niezauważoną, kiedy nagle wpadłam na ten głupi stolik. Oczywiście narobiłam mnóstwo hałasu, a dodatkowo wyrżnęłam orła, zapewne nabijając sobie wielkiego siniaka na tyłku. Potter uniósł oczy znad mapy Huncwotów, a tuż za nim podążyła reszta.
- Oooo, Liluś, jak ja cię dawno nie widziałem! - zaświergotał Rogacz podchodząc do mnie i kucając, opierając ręce na kolanach i robiąc maślane oczy  - Tęskniłem! - zawołał i wyciągnął ręce, by mnie przytulić.
Niestety stracił równowagę i wywrócił się na mnie, ponownie przygniatając mnie do ziemi.
- Za to ja cieszyłam się błogim spokojem - burknęłam zwalając go z siebie i ogarniając włosy z twarzy.
- Siema siostra - podszedł do mnie Syriusz i wyciągnął rękę, proponując mi pomoc.
Z radością ją przyjęłam i już po chwili stałam na nogach poprawiając swoje ubranie.
- Co tu porabiasz? Bo wątpię, żebyś uciekła z lekcji - zauważył Remus jednocześnie do mnie machając.
Peter skinął mi głową.
- Cóż, tylko ja potrafię załatwić sobie zwolnienie u Shulmana - pochwaliłam się i podeszłam do ich stolika - A wy co robicie?
- Nic - Potter wepchnął się pomiędzy mnie a mapę - Ale na kolacji radzę nie próbować żadnego mięsa - wyszczerzył się i mrugnął do mnie.
- To wszystko wyjaśnia - wymamrotałam i wznowiłam swoją wędrówkę do pokoju.
Gdy byłam już na schodach usłyszałam krzyk Pottera, który najwyraźniej wymyślił, co może mi odpowiedzieć.
-Evans!
-Czego znowu chcesz? - zapytałam znudzona i cofnęłam się do Pokoju Wspólnego.
- Możemy porozmawiać w cztery oczy? - wyglądał tak niepewnie i bezbronnie, zupełnie inaczej niż zwykle, że zanim pojęłam co się dzieje już kiwałam głową.
- Byle szybko - powiedziałam i dopiero kiedy usłyszałam swój własny głos zorientowałam się, na co się zgodziłam.
W jednej chwili na twarzy Rogacza pojawił się uśmiech od ucha do ucha, a on sam szybko do mnie podskoczył. Złapał mnie za łokieć i pociągnął do wyjścia, a ja poszłam za nim, zbyt oszołomiona by jakoś zareagować. Przyrzekam, jeszcze nigdy nie widziałam go tak zdenerwowanego i niepewnego. Całkowite przeciwieństwo tego aroganckiego i pewnego siebie bufona. Z takim to ja mogłam się nawet umó... O Boże, co ja gadam?! Ze mną jest chyba coraz gorzej!
Potter przeciągnął mnie przez cały korytarz i wepchnął do schowka na miotły.
- Co ty wyprawiasz Potter?! Zwariowałeś?!
- Csii, jeszcze nas Filch przyłapie - uciszył mnie.
Wywróciłam oczami i założyłam ręce na piersi. Po kilku chwilach ciszy spojrzałam na niego spod byka.
- No to o czym chcesz pogadać?
- O nas.
- Przecież nie ma czegoś takiego jak "my"! Co ci znowu odbiło?!
- Nie ma, ale będzie. W każdym razie nie po to cię tu przyprowadziłem.
- To po co?
- Chciałem ci coś powiedzieć. Ostatnio myślałem nad tym, co robię źle, czemu nie chcesz się ze mną umówić i doszedłem do wniosku, że nie mogę cały czas zamęczać cię tym, co robiłem do tej pory. Mam nadzieję, że przez ostatnie tygodnie zauważyłaś, że z tym skończyłem - spojrzał na mnie z nadzieją.
W myślach przeleciałam ostatni czas i rzeczywiście, dawno nie naprzykrzał mi się z randką. Oczywiście dalej działał mi na nerwy tym głupim przezwiskiem i kawałami, ale darował sobie desperackie próby połączenia nas w parę. Nie mówię, że za tym tęskniłam, ale teraz jak o tym myślę, to ostatnio było trochę dziwnie i jakby.... czegoś mi brakowało? Nie wierzę, że o tym pomyślałam, ale... umówmy się, że z reguły jestem szczera, przynajmniej przed sobą.
- W każdym razie nie myśl sobie, że odpuściłem. Po prostu pomyślałem, że zamiast cały czas się z tobą kłócić, będę zdobywał twoje serce małymi kroczkami i nawet jeśli nie będziesz tego chciała, ja dalej będę walczyć. Nie spodziewam się, że od razu będziesz moja, tak z dnia na dzień, ale będę wytrwały. Nawet nie wiesz, ile czasu zbierałem się, żeby ci to powiedzieć. Wiem, że pewnie w to nie uwierzysz, ale Lily, ja się zmieniłem - w tym momencie prychnęłam, ale on udał, że tego nie zauważył - Naprawdę. Ostatnie tygodnie naprawdę dały mi w kość i, przyznaję, próbowałem udawać, że wszystko jest jak dawniej, ale dłużej już nie mogę. Mówiąc to, czuje się jak  kretyn, ale najwyższy czas zdobyć się na odwagę i być facetem, na jakiego zasługujesz. Kocham cię i mam nadzieję, że za jakiś czas będziesz w stanie się odwzajemnić. Pora dorosnąć Lily. Wiem, że ty też udajesz, że wszystko jest w porządku, ale tak nie jest. Coś ukrywasz, okłamujesz nas, ale nie mam o to żalu, bo wiem, że kiedy będziesz gotowa, powiesz nam o co chodzi. Zmieniliśmy się, wszyscy.  I mam nadzieję, że teraz dasz mi szansę.
Byłam oszołomiona jego wypowiedzią. Nie spodziewałam się po nim tak dorosłych i, co dziwne, mądrych słów.
- James, ja... - wyjąkałam, nie mogąc wziąć się w garść. On naprawdę dorósł.
- Lily, ja rozumiem. Nie jesteś jeszcze gotowa. Mogę poczekać, w końcu czekam już tyle lat. Ale póki co możemy być chociaż przyjaciółmi?
Pokiwałam głową niezdolna do wykrztuszenia chociaż jednego słowa. W końcu możemy być przyjaciółmi, czemu nie? Z Blackiem się  przyjaźnię, to i z Potterem mogę. Ale wtedy sobie coś uświadomiłam; my już od dawna byliśmy przyjaciółmi; od momentu kiedy znalazł mnie w lesie. Co prawda tak pi razy drzwi, ale byliśmy. Do diabła, ostatnio zaprzyjaźniłam się z Regulusem Blackiem! Tak głębiej się zastanawiając, to od dawna podświadomie wiedziałam, że James staje się jakąś cząstką mojego życia, więc czemu tak z dwojga złego nie miałby być moim przyjacielem?
- Tak, ale tylko przyjaciółmi. Zrozum, że nigdy nie będziemy parą. Nigdy.
- Nigdy nie mów nigdy. A zwłaszcza w naszym przypadku.
- Co...? - urwałam, ponieważ James nagle przycisnął mnie do ściany i uciszył mnie pocałunkiem.
W moim brzuchu wybuchło dziwne uczucie, oszałamiające i wspaniałe. Byłam zaskoczona, z każdego możliwego powodu; że dorósł, że mówił tak cholernie wyjątkowo, że mnie pocałował i że mi się to... podobało. Z początku na to nie reagowałam, ani go nie odepchnęłam, ani nie pocałowałam. Jednak po chwili oddałam jego pocałunek. Przesunął lekko językiem po moich wargach prosząc o wstęp, na który po chwili wahania mu pozwoliłam. Zaplotłam ręce na jego szyi wsuwając palce w jego potargane włosy, a on objął mnie, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Pocałunek był intensywny, cudowny, a przede wszystkim...
Gwałtownie się od niego odsunęłam. Spojrzałam na niego wielkimi oczami, ciężko dysząc i zakładając ręce na biodra. On z kolei zaplótł ręce na głowie patrząc się na mnie z tą cholerną iskierką w oku i głupim uśmieszkiem na ustach.
- Co to miało być? - spytałam próbując opanować oddech.
- To... - wydyszał i na chwilę zamilkł - To był najlepszy pocałunek w moim życiu.
W moim też. Nie Lily, nie myśl tak! Przecież ty go nienawidzisz, pamiętasz?
- Nie pajacuj - zmarszczyłam brwi modląc się, by nie zauważył, że mi się też podobało.
Wzruszył ramionami.
- Musiałem to zrobić, wiedząc, że kiedy wyjdziemy z tego składziku będziemy tylko przyjaciółmi, a przyjaciele raczej tak nie robią. Chociaż z drugiej strony przyjaciele nie będą robić też tego, co ja zamierzam - uniosłam brwi na jego słowa.
Co on do cholery zamierza? Błagam, ratujcie.
- Nieważne - westchnęłam - W każdym razie to nie może się powtórzyć - westchnęłam nie mając siły, by się z nim kłócić.
Przynajmniej tak sobie wmawiałam.
Odwróciłam się do wyjścia, gdy nagle poczułam jego rękę na ramieniu.
- poczekaj Lily. Kiedy stąd wyjdziesz nie będzie odwrotu - powiedział zatrzymując mnie - będziemy tylko przyjaciółmi - skończył podkreślając drugie słowo.
- James, zrozum w reszcie, MY nie będziemy RAZEM - wytłumaczyłam mu łopatologicznie.
- Jeszcze zobaczymy - burknął pod nosem, gdy nagle coś go oświeciło - Załóżmy się.
- Co? - spytałam zdezorientowana.
- Załóżmy się, że przed końcem roku będziesz we mnie zabójczo zakochana i będziemy parą. Jeśli wygram przyjedziesz do mnie na wakacje.
- A jeśli ja wygram - zapytałam z drwiącym uśmieszkiem.
- To wtedy ja przyjadę do ciebie.
- Co? Nie!
- No to co chcesz? - zapytał wywracając oczami.
- Wtedy... no, wtedy... Zrobisz jedną rzecz, jaką będę chciała!
- To nudne Evans, ale jeśli chcesz - odchrząknął i wyciągnął ramię, a ja po krótkiej chwili wahania go złapałam.Nie pytajcie czemu.
- To będzie piękna, aczkolwiek krótka przyjaźń panno Evans - powiedział wyprowadzając mnie ze schowka.
- Coś nie sądzę, panie Potter - odparowałam wyrywając mu moją rękę.
Odwróciłam się i odeszłam machając ręką przez ramię w akompaniamencie jego śmiechu.

Perspektywa Ann
Siedzieliśmy sobie przy kominku i z niecierpliwością wyczekiwaliśmy Glizdka, który tropił Lily i James'a. Nagle z wielkim hukiem wpadł do Pokoju Wspólnego jakby gdzie się paliło. Przebiegł ostatnią prostą i z impetem rzucił się na najbliższy pusty fotel, który niebezpiecznie się zachwiał. W jednej sekundzie wszyscy go oblegliśmy, czekając na raport. Szybko zaczął streszczać wydarzenia z ostatniej półgodziny, ale robił to tak chaotycznie, że ledwo go rozumiałam.
- No więc wtedy... no wiesz... i on... ten tego, ale ona... że nie... i wtedy... Muszę odetchnąć.
- Peter, skup się! Tu przecież chodzi o to, żeby ta dwójka w końcu się zeszła! - jęknął Syriusz.
- Spokój - zarządził Lupin - chyba już wiem, o co w tym chodzi. Musimy teraz porozmawiać z Rogaczem i dopracować strategię.
- Chwila, to był WASZ pomysł? - zapytała oburzona Dorcas - No nie zdziwię się, jeśli...
- To był jego pomysł - wciął się Remus - My tylko mu pomożemy, bo znając naszego kochanego Rogacza, on albo o tym zapomni, albo zrobi coś głupiego. Nie będziemy za bardzo w to ingerować, raczej pilnować go, żeby znowu tego nie zepsuł.
- No chyba że tak - wymamrotała dalej obrażona Dee zakładając ręce na piersi.

Perspektywa Lily
- Cześć Lily! - zawołała Jo, siostra Ann podchodząc do mnie, gdy siedziałam w bibliotece.
- Oh, cześć Joanne - przywitałam się z nią, gdy dosiadła się do mojego stolika - Co tu robisz? - zapytałam odkładając pióro i zamykając książkę.
- Przyszłam tutaj z Jessie, wiesz to jej pierwszy rok, a jeszcze dziewczyny z jej dormitorium nie za bardzo ją lubią...
- Chwila, to Jess już się tutaj uczy? A ona-
- Tak, jest młodsza o rok. My też się zdziwiliśmy, gdy w wakacje dostała list. Rodzice napisali nawet do Dumbledore'a, a po otrzymaniu odpowiedzi postanowili ją tutaj wysłać. Nam oczywiście nie powiedzieli o co chodzi. Nie zauważyłaś jej?
- Nie - przyznałam się czując się na maksa głupio - To było szalone półrocze, a jeszcze ostatnie wydarzenia... Wiesz, nie było łatwo. I tak nie znam jeszcze żadnego pierwszaka.
- Nie martw się - zaśmiała się - Rozumiemy. Ale gdybyś mogła na nią zwrócić uwagę, wiesz, jest w Gryffindorze, a ja w Ravenclaw'ie i nie mogę się nią dobrze zająć. Wprawdzie Ann często do niej zagląda, ale dobrze byłoby, gdyby jeszcze ktoś inny... - umilkła, ponieważ zbliżyła się do nas jej młodsza kopia.
Wprawdzie wszystkie siostry Barckson były bardzo podobne, szczupłe i blond-włose. Jednak młodsze siostry mogłyby uchodzić za bliźniaczki, gdyby tylko były w podobnym wieku i wzroście.
- Cześć Jessie - przywitałam się z nią szeroko się uśmiechając.
- Hej Lily - powiedziała cichutko i odeszła do innego stolika.
- jest trochę wycofana; cicha i spokojna. Nie mam bladego pojęcia, czemu inne dziewczynki jej nie lubią, ale byłabym wdzięczna, gdybyś trochę się nią zajęła -  z tymi słowami odeszła.
To było trochę dziwne, miała czternaście lat, a zachowywała się jak o wiele starsza. Była kompletnym przeciwieństwie Ann - wiecznie szalonej imprezowiczki.
Schowałam książki do torby i wyszłam z biblioteki, zastanawiając się, czemu Jess dostała list rok wcześniej. Postanowiłam jednak zająć się tym jutro, a dziś odpuścić sobie. Nie spodziewałam się tylko tego, co czekało na mnie w pokoju.

~~~~~~~
Da da da dam!
I kto by się spodziewał? Szczerze, to tego nie planowałam, ale oni robią, co im się żywnie zapragnie!
Chciałabym tylko powiedzieć kilka słów o zachowaniu Lily. Czytałam mnóstwo blogów, gdzie Lily była mdłą, głupiutką dziewczynką, która sama nie wiedziała, co czuję. Tutaj spróbuję stworzyć silną, niezależną dziewczynę z ognistym temperamentem, która zna siebie i wie co czuje. Ale nie znaczy to, że nie będzie z nią problemów... O nie, problemy to się dopiero zaczną!
No, to chyba tyle
Enjoy xx
P.S. Wena chyba wróciła!

7 komentarzy:

  1. Napiszę krótko:
    Rozdział po prostu GENIALNY!
    Czekam na następny *.*
    Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny.
    To wyznanieJamesa było takie że aż brak słówa żeby je opisać. Było świetne piękne urocze i tak te słowa w pełni nie mogą opisać jakie było.
    Jeszcze ten pocałunku *.* Myślałam że Lily go spolczkuje a tu się okazuje że się jednak pomyliłam.
    Trzymam kciuki i liczę na to że to Rogaczowi uda się wygrać zakład.
    Cieszę się z faktu że twoja Lily będzie wiedziała czego chce i będzie niezależną kobietą bo czytając niektóre blogi po prostu załamałam się nad jej zachowaniem.
    Pozdrawiam
    Obliviate
    Ps. Cieszę się że wena wróciła i mam nadzieję że na długo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rodział! Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam właśnie wszystkie rozdziały i jedyie słowo/słowa CZYSTY GENIUSZ oddają sytułacje. Czekam na następne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Teraz to sobie dusić możesz do woli... Ale pamiętaj, następnym razem bierzemy m&g
      A tak btw to ciekawe, czy Aneta bd chętna?

      Usuń
    2. Wiesz, że jej się bardzo podobało no i powiedziała , że następnym razem może iść jej ulubiencem jest Daniel xd jej mąż też tak ma na imię.Ma pociąg do Danielów xD hahahah.TAAAK M&G oby byli w następnym roku w lato lub jak ty mówisz w zime!! xd

      Usuń

Komentarz = Szacunek dla autora
Komentarz = Więcej motywacji
Komentowanie nie boli! Pamiętajcie...