środa, 5 października 2016

22. Alkohol mój przyjaciel

Po wyjaśnieniu całej tej sytuacji dyrektorowi stwierdziliśmy, że najlepiej będzie jeśli nie zmodyfikujemy pamięci mojej mamie. Profesor Dumbledore na spokojnie wszystko jej wytłumaczył i uspokoił ją, bo jak dotąd była cała roztrzęsiona.
Po około godzinie dyrektor zniknął, aby powiadomić o tym zdarzeniu Zakon Feniksa i jak najszybciej wymyślić jakiś plan. Z kolei moja mama po zażyciu tabletek uspokajających położyła się odpocząć w sypialni. Przyjęła to lepiej niż się spodziewałam, a gdy tata wróci z pracy ma mu wszystko wyjaśnić. Stwierdziliśmy jednak, że Petunii nic nie powiemy.
Zmęczona usiadłam przy kuchennym stole z kubkiem gorącej herbaty i oparłam głowę o rękę. Nagle drzwi do domu się otworzyły i do środka wpadła moja siostra.
- Wielkie dzięki - burknęła rzucając plecak z książkami na wolne krzesło.
- A tobie o co znów chodzi? - jęknęłam zaciskając oczy i masując moją biedną, bolącą głowę.
- W piątek Gary wyprawia imprezę - powiedziała świdrując mnie oczami - I teraz chce, żebyś na nią wpadła - warknęła stawiając z hukiem talerz na stole.
- I co za problem? Po prostu nie przyjdę - wzruszyłam ramionami biorąc łyka herbaty.
- Właśnie to nie jest takie proste - wymamrotała grzebiąc widelcem w jedzeniu - Bo tak jakby postawił warunek, albo my obydwie, albo żadna. A ja muszę iść na tą imprezę, bo będzie tam Vernon! - jęczała, jakby w ogóle mnie to obchodziło.
- Dobra - nie miałam siły, żeby się z nią kłócić.
Wstałam od stołu i wstawiłam pusty już kubek do zlewu.
- Dobranoc - wymamrotałam wychodząc z kuchni i kierując się na schody. to był wyczerpujący dzień.
***
- Oezu - wysapałam wygrzebując się z kokonu stworzonego z pościeli, który leżał na ziemi. Właśnie spadłam z łóżka, czego skutkiem była moja pobudka. Chyba będę miała siniaka na tyłku.
Odgarnęłam z twarzy poplątane włosy i przetarłam zaspane oczy próbując dojrzeć, która godzina. Niezgrabnie wstałam z podłogi wyrzucając ręcę nad głowę i przeciągając się. Westchnęłam opuszczając ramiona.
Narzuciłam na siebie jakieś stare dresy, które sięgały mi do połowy łydek i starą koszulkę taty z wielkim napisem HEAD DOCTOR którą wygrał kiedyś na jakiejś loterii.
Powlokłam się na dół nadal na wpół śpiąca. Dopiero kiedy w kuchni usiadłam przy stole ze szklanką wody dotarło do mnie, że coś jest nie tak. Otrząsnęłam się i zauważyłam, że naprzeciwko mnie siedzi James z Syriuszem, którzy patrzą się na mnie rozbawieni, a moja mama stoi przy kuchence smażąc jajka i wesoło coś paplając.
Wrzasnęłam i poderwałam się z siedzenia, uświadamiając sobie, jak ja wyglądam. Szybko wybiegłam z kuchni i omal nie zabijając się na schodach dotarłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi z hukiem i oparłam się o nie starając się uspokoić. Z dołu słyszałam śmiechy szanownych paniczów i mojej mamy.
Potrząsnęłam głową i poklepałam się po policzkach. Ogarnij się Lily! Błyskawicznie wciągnęłam na siebie jakieś pierwsze lepsze ciuchy (czyli proste jeansy i luźną bluzkę z rękawami 3/4), przemyłam twarz i ogarnęłam włosy. Tak odświeżona po raz kolejny zeszłam na dół.
Ale niestety z mojego cudownego odrodzenia za przeproszeniem gówno wyszło, ponieważ na ostatnim schodku potknęłam się o, dosłownie, powietrze i jak długa poleciałam do przodu piszcząc i zaciskając oczy. Jednak nie doszło do zderzenia mojej twarzy z podłogą. Zamiast tego wylądowałam w czyichś ramionach.
Niepewnie otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą twarz James'a. Uśmiechnął się słodko i pocałował mnie w czoło, odstawiając mnie na ziemię. Zarumieniłam się i rzuciłam szybkie spojrzenie mamie, czy przypadkiem tego nie widziała.
- Nie martw się siora, twój kochaś już zadbał o to, żeby poinformować swoją przyszłą teściową o nowym statusie jej córki! - rechocząc wrzasnął Syriusz, na co moja mama z rozbawieniem pokiwała głową.
W ogóle nie było po niej widać, że cokolwiek wczoraj się stało. Lekko się uśmiechnęłam i usiadłam przy stole, na którym stał już talerz z usmażonymi jajkami i pysznie pachnącymi tostami. 
- Właściwie to co wy tu robicie? - zapytałam, gdy nasza cała czwórka siedziała przy stole i zajadała śniadanie.
- No wieeesz... - po minie mojego przygłupiego braciszka już wiedziałam, że coś jest na rzeczy.
- Po pierwsze moi rodzice znów są na jakiejś akcji - westchnął James, - A po drugie to przez wczorajszy atak.
Mojej mamie zrzedła mina, ale nie zareagowała jakoś mocno. Podziwiałam ją.
- Dumbledore się wczoraj z nami skontaktował, żebyśmy przyjechali tu na przerwę Wielkanocną, no i jesteśmy. Zapewnimy wam ochronę i kupę zabawy - wyszczerzył się Black do mamy, na co ta pokiwała głową.
- Tak, dyrektor wczoraj mi  o  tym mówił - przytaknęła przełykając łyk gorącej kawy.
- Czyli będziecie tu do końca przerwy? - zapytałam, nie bardzo w to wierząc.
- Dokładnie - uśmiechnął się złowieszczo Syriusz nie dając dojść do głosu mojemu chłopakowi - Już nie mogę się doczekać.
W tym momencie coś mi się przypomniało. Głośno jęknęłam spuszczając głowę.
- Obiecałam Petunii, że pójdę z nią na jakąś imprezę w piątek - wyburczałam patrząc niepewnie na chłopaków - Zgodziłam się, bo nie chciałam wywoływać kolejnej kłótni. I teraz mamy problem. Raczej się z tego nie wymigam, a i wy nie wyglądacie jakbyście chcieli zostać w domu - uderzyłam głową o blat stołu myśląc, w jakie bagno się wpakowałam.
Przecież z nimi to to będzie istny dramat, o ile nie tragedia! Aż boję się pomyśleć o tych nieprzystosowanych do świata mugoli czubkach, którzy wbijają na niemagiczną imprezę. Nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać.
Moja mama ulotniła się, każąc nam posprzątać po śniadaniu, a po chwili usłyszeliśmy trzask drzwi świadczący o tym, że udała się do jakiejś swojej koleżanki. 
- Czyli w piątek mamy imprezę, zgadza się? - zapytał Syriusz z błyskiem w oku.
- Ooo tak - odpowiedział mu James z tym samym, szatańskim, wyrazem twarzy.
***
Piątek nadszedł niebywale szybko. No cóż, Petunia nie była zbytnio uradowana faktem, że dwójka czarodziejów będzie mieszkała u nas w domu prawie że dwa tygodnie, a tym bardziej nie ucieszyła się na wieść, że owi panowie pójdą z nami na imprezę. Choć muszę przyznać, że myślałam, że Petunia zareaguje na te wiadomości o wiele gorzej. Chyba że część jej niezadowolenia rekompensuje to, że James i Syriusz są względnie przystojni i zabawni, dzięki czemu nie zrobi sobie wstydu przed znajomymi, a może i nawet zdobędzie trochę uznania na dzielni*.
W każdym razie właśnie w domu trwały zacięte przygotowywania do imprezy. Wydaje mi się, że na ten czas Petunia zakopała topór wojenny, ponieważ w miarę normalnie ze mną rozmawiała. Albo może stała się trochę bardziej wyrozumiała, choć wiem, że to czcze marzenia.
Gotowa wyszłam ze swojego  pokoju i zeszłam na dół, gdzie w salonie siedzieli już James i Syriusz razem z moim tatą. Atmosfera była gęsta. Kiedy tata dowiedział się, że jestem w związku z Rogaczem skwitował to krótkim "wiedziałem,  że będą z nim problemy od kiedy pierwszy raz go zobaczyłem". Szczerze mówiąc nie był optymistycznie nastawiony do tego, żeby jego mała córeczka umawiała się z jakimś facetem. James robił co mógł, żeby go przekonać, ale mój tata był uparty jak osioł.
Stanęłam w progu i lekko odkaszlnęłam. 
- Petunia jeszcze nie zeszła?
- Przebierz się w tej chwili! - w tym samym momencie powiedział to James i mój tata.
Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie prostą, czarną sukienkę na ramiączkach do połowy uda, a na to zwykłą kurtkę jeansową. Na stopach miałam jakieś sandały, a na szyi wisiorek. Ja rozumiem, gdybym miała na sobie coś wyzywającego, ale to? Nie wieżę.
W ostatnich dniach pogoda zmieniła się diametralnie. Teraz było tak cieplutko, nawet wieczorami. Gdybym założyła coś z długim rękawem, albo jakieś spodnie to chyba upiekłabym się na tej całej imprezie.
Pokręciłam głową i spojrzałam na nich ostrzegawczo zakładając ręce na piersi. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia i zamilkli. Czyli co, już się dogadują?
W tym momencie ze swojego pokoju wyszła Petunia. Miała na sobie białą spódnicę do kolan i jakąś zwiewną bluzkę w kwiecisty wzór. Szła w  całkiem wysokich, różowych szpilkach, a na twarzy miała wyraźny makijaż. Nie mogę powiedzieć, że wyglądała źle, ale...
- Idziemy? - zapytała od razu kierując się do drzwi nawet nie zaszczycając nas spojrzeniem.
Jak jeden mąż wyszliśmy z domu i poszliśmy za Petunią, która, mam nadzieję, orientowała się gdzie dokładnie jest ta cała impreza. Szliśmy w ciszy i mimo moich obaw, w końcu dotarliśmy do średniej wielkości domu, gdzie już z daleka było widać, że coś się w nim dzieje.
Rzuciłam okiem na James'a i Syriusza, którzy wymieniali się złowieszczymi spojrzeniami i uśmieszkami.
- Nawet nie próbujcie - wysyczałam przez zaciśnięte zęby tak, aby nie usłyszała mnie Petunia. Jednak o to nie musiałam się martwić. Moja starsza siostra nie zwracając na nas uwagi była już prawie pod domem. Powlokliśmy się za nią.
Gdy wchodziliśmy James objął mnie ramieniem. W środku było ciemno, świeciły się jakieś kule dyskotekowe i kolorowe światełka, a z głośników buchała głośna muzyka, zapewne najnowsze hity.
Nie minęło dużo czasu, gdy podlecieli do nas znajomi Petunii, przekrzykując się jedno przez drugie. Oczywiście każdy się przedstawił, ale nie zapamiętałam ani jednego imienia. Takie życie.
Zauważyłam, że kilka dziewczyn z zainteresowaniem przygląda się Jamesowi i Syriuszowi, ale ten drugi jakoś mniej mnie obchodził. W tym samym momencie James zacisnął rękę na mojej talii posyłając groźne spojrzenie jakiemuś facetowi.
Przyjaciele mojej siostry zaciągnęli nas do stołu z alkoholami z czego Petunia nie była zbytnio zadowolona, ale zaraz się rozchmurzyła, bo podszedł do niej ten cały Vernon. Po chwili oboje gdzieś zniknęli.
- To między wami to coś poważnego? - zawołał jakiś chłopak z paczki wciskając mi w ręce jakiś kieliszek. James spiorunował go wzrokiem wyjmując mi trunek z dłoni.
- Tak - odpowiedział zwięźle i oddał kieliszek Syriuszowi, który ochoczo go wypił.
- Lepiej nie wtrącaj się między nich, chyba że chcesz, żebym ci nogi z dupy powyrywał - skwitował Black odstawiając puste już szkło na blat - Nie po to biedny Potter męczył się, a razem z nim ja, żebyś teraz chciał to zniszczyć.
Czy mi się wydaje, czy byli uprzedzeni i wrogo nastawieni do tych ludzi? Nieważne. Usiedliśmy na jakiejś kanapie, a ja wtuliłam się w Jamesa. Syriusz tymczasem skanował wzrokiem otoczenie. W końcu oparł się z o kanapę jęcząc przy tym.
- Merlinie, jak tu nudno - biadolił przymykając oczy -  Nie to, co w Hogwarcie.
Zaśmiałam się przyznając mu w duchu rację. Poza tym nikogo tu nie znaliśmy, więc rozkręcenie tej imprezy  wydawało się prawie że niemożliwe.
- Lily! - usłyszałam stłumiony krzyk, a chwilę potem zobaczyłam przed sobą zdyszanego Matt'a.
- Och, cześć! - uśmiechnęłam się i mu pomachałam. Mój chłopak natomiast trochę się spiął, łypiąc na niego wzrokiem - To James, mój chłopak, a ten tam to Syriusz, mój przyszywany, głupi braciszek. Chłopaki, to Matt, mój sąsiad - przedstawiłam ich sobie.
***
Po około godzinie impreza się rozkręciła, co po części można zawdzięczać okrojonemu składowi Huncwotów. Wszyscy byli już trochę wstawieni, a impreza coraz bardziej się rozkręcała. Właśnie siedzieliśmy w kółeczku i graliśmy w butelkę. Wiem, trochę oklepane, ale raczej nie pogramy sobie w jakieś alkoholowe czarodziejskie gry.
Teraz była kolej jakiegoś chłopaka, a zaraz potem kręcił butelką. Wypadło na Syriusza.
- Prawda czy wyzwanie? - na razie byliśmy na tym etapie, gdzie każdy wybiera prawdę. Każdy, tylko nie Łapa.
- Rozkręćmy to jakoś. Wyzwanie - powiedział z szatańskim błyskiem w oku Black.
- Okej. Hmm... - chłopak chwilę się zamyślił - O mam! Od teraz jesteś top model! Dajesz!
Gdy usłyszałam ten pomysł parsknęłam śmiechem, z resztą Potter zrobił to samo. Wiedziałam, że Syriusz zrobi to po prostu komicznie i bez zahamowań, w końcu nie takie rzeczy się robiło.
Łapa wstał, wypiął pierś do przodu, tyłek do tyłu, z ust zrobił dziubeczek i oparł jedną rękę na biodrze drugą machając do swoich fanów. Przeszedł się tak dookoła salonu, przepychając się przez tłum. Ci, których mijał, na jego widok wręcz płakali ze śmiechu, za to sam Łapa był w swoim żywiole.
Zadowolony wrócił do kółeczka, gdzie każdy zwijał się ze śmiechu.
- I ile dostaję punktów? - zapytał z zawadiackim uśmiechem i zakręcił butelką.
Modliłam się, żeby nie wypadła na mnie i ktoś chyba wysłuchał tych modlitw. Tyle że wylosowaną osobą był James. To się nie skończy dobrze, mówię wam.
- Przyjacielu - to nie zwiastowało niczego dobrego - Wybierasz pytanie czy zadanie?
- Zadanie - powiedział pewnie James patrząc na niego przenikliwie - Tylko ostrzegam cię, że jak wymyślisz coś wołającego o pomstę do nieba, to możesz pożegnać się ze swoją kochaną Mirandą, bo spalę ją w kominku - złowieszczo się uśmiechnął mając na myśli miotłę Syriusza.
- Tylko nie Miranda! - wrzasnął Syriusz zakrywając oczy - Niech ci będzie. Przeliż się z Lilką - machnął w moją stronę ręką, a ja zawstydzona zakryłam czerwoną już twarz rękoma.
James przysunął się do mnie i delikatnie odsunął moje dłonie łącząc nasze usta w pocałunku. Jako że oboje byliśmy już pod wpływem zażenowanie po chwili znikło. Reszta zaczęła gwizdać.
W butelkę graliśmy jeszcze jakiś czas, a potem przerzuciliśmy się na "Nigdy nie...". Doszło do zabawy kilka nowych osób.
- Nigdy nie... piłam alkoholu w szkole - powiedziała jakaś blondynka, chyba miała na imię Emily. Nasza trójka wypiła mały łyczek ze szklanek. To dopiero początek drugiej rundy, a my już piliśmy. 
- Nigdy nie... całowałam się z osobą tej samej płci.
Tym razem napiła się tylko jakaś dziewczyna i o dziwo Syriusz.
- Nigdy nie... chodziłam po dachu - ja i James jako jedyni  się napiliśmy.
Reszta spojrzała na nas dziwnie.
- Czy wy naprawdę nie macie nic lepszego niż łażenie po dachach? - zapytał ze śmiechem Tom, niski szatyn.
- Kiedy wy niby byliście na dachu? - kpiąco zaśmiał się Syriusz, na co James od razu zareagował.
- A kiedy ty niby całowałeś się z facetem?
- Dobra, nieważne - mruknął posyłając mi spojrzenie zbitego psa. Westchnęłam.
- Na urodzinach James'a po tym, jak się pokłóciliśmy - wyjaśniłam mu, a gdy połączył ze sobą fakty na jego twarz wkradł się wszechwiedzący uśmieszek.
- Nigdy nie... 
***
Hej hej hej!
Co tam u was? Bo u mnie w miarę dobrze.
Wczoraj ścięłam włosy i jestem z tego taka zadowolona! Poważnie. 
Miłego czytania~