Dedykuję ten rozdział Gabrieli Black,
która niestrudzenie komentuje każdy rozdział
oraz czyta notki pod postami ;)
****
Byłam ubrana w długą, białą suknię, która została wykonana z jakiegoś dziwnego materiału. Miała gorset wiązany z tyłu oraz tylko jeden rękaw do łokcia, na który składały się dziesiątki krótkich, przezroczystych fragmentów tkaniny, co dawało wrażenie, jakby sam rękaw był postrzępiony. W tali wszyta była gruba, ciemno-różowa, prawie że fioletowa wstążka. Spódnica sięgała do samej ziemi i została uszyta na tej samej zasadzie, co rękaw. Włosy miałam spięte w eleganckiego koka, a po obu stronach twarzy wymykały się z niego pojedyncze kosmyki. Usta były pomalowane delikatnie - różową szminką, oczy za to miały wokół siebie grube, granatowe kreski, mocno wytuszowane rzęsy oraz jasno-fioletowy cień na powiekach. W kącikach oczu połyskiwał brokat, tak samo jak na paznokciach. Stałam w ciemnościach, ale z nielicznych stron padały snopy fioletowego i różowego światła, a wokół mnie unosił się błękitny dym. Dzięki temu suknia wydawała się nie być tylko biała; przybierała różne kolory. Wszędzie latały motyle, które były różowe, czarne bądź granatowe. Słyszałam cichutką muzykę, lecz nie potrafiłam rozpoznać melodii.
Przybrałam dziwną pozę. Dłoń położyłam na skroni i przymknęłam oczy, a drugą rękę wyprostowałam w bok. Nagle zaczęło się coś dziać. Kawałek spódnicy, który był najbliżej ręki zaczął zmieniać się w dym, wił się pod moją dłonią. Przechyliłam głowę w prawo i lekko zmarszczyłam brwi. Dym skupił się w jednym miejscu tworząc ścisły i burzliwy kokon, a jego końcówka oplotła mój nadgarstek. Wszystko wydawało się być pod kontrolą. W pewnym momencie sznur, który utworzył dym, gwałtownie pociągnął mnie za rękę.Otworzyłam oczy, które nie były zielone, tylko szare.
I wtedy zdałam sobie sprawę, że to nie jestem ja. Osoba, która była w centrum tego wszystkiego była szatynką, starszą ode mnie i wyższą. Ja stałam dalej, jakby za szybą i obserwowałam wszystko co się działo od samego początku.
Dym zaczął wypełniać miejsce, w którym stała dziewczyna, a ja zrozumiałam, że zaczynam znikać. Szatynka zaczęła się rzucać i krzyczeć, rozpaczliwie próbowała uwolnić się od jej zabójcy.
- Lily, nie popełniaj mojego błędu kochanie! - zdołała krzyknąć.
Wtedy znikąd wynurzyły się dwie, czarne dłonie okryte czarnym poszarpanym materiałem i chwyciły ją w talii. Zaczęła wyrywać się jeszcze bardziej i prawie jej się to udało, kiedy dym pomógł tajemniczej postaci. Szatynka dusiła się dymem, a Śmierć, jak właśnie zrozumiałam, odciągała ją coraz dalej.
-Lily...!
Poderwałam się gwałtownie z poduszki i rozejrzałam się po pokoju. Uff, byłam w swoim dormitorium. A raczej czymś, co kiedyś było naszym dormitorium.Wzdrygnęłam się i zauważyłam, że dziewczyny jeszcze śpią. Odgarnęłam włosy z twarzy i dźwignęłam się na nogi. Parę razy machnęłam różdżką i doprowadziłam nasz pokój do względnego porządku i szybko poszłam do łazienki. Leniwie przejrzałam się w lustrze i omal nie padłam na zawał.Wyglądałam jak upiór. Szybko zażyłam tak bardzo potrzebnej mi kąpieli i założyłam mundurek. Dziś poniedziałek... Oficjalnie nie cierpię poniedziałków. Wyszłam z łazienki i w drzwiach wpadłam na ledwo żywą Dorcas. Ta coś do mnie warknęła i z trzaskiem zatrzasnęła drzwi za sobą. Tej to nigdy nie dogodzisz. Wzruszyłam ramionami i zabrałam się za budzenie Ann. Nagle zobaczyłam coś, przez co zaczęłam wrzeszczeć.
-SZCZUR! - pisnęłam budząc Ann, która także zaczęła krzyczeć, po czym wskoczyła na łóżko.
Z łazienki wypadła Dee w samym ręczniku i z mokrymi włosami.
- Co się dzieje?
- SZCZUR! - wrzasnęłam wskazując drżącą ręką kąt pokoju.
Gdy tylko to powiedziałam Dorcas zaczęła drzeć się jeszcze głośniej od nas dwóch razem wziętych i wpadła do łazienki zatrzaskując drzwi z hukiem.
Pytanie tylko, co my mamy teraz zrobić?
Perspektywa James'a
Właśnie myłem zęby, kiedy usłyszałem potworny wrzask.
- SZCZUR! - wrzasnęła jakaś dziewczyna, chyba Lily.
Uśmiechnąłem się pod nosem i przepłukałem gardło po czym spokojnie wyszedłem z łazienki.
- Słyszałeś to? - zapytał się mnie Syriusz szczerząc się od ucha do ucha.
- Trudno było NIE słyszeć - burknął Remus i nakrył poduszką głowę.
Po chwili usłyszałem kolejny okrzyk "SZCZUR!" i serią o wiele głośniejszych wrzasków, a na koniec huk.
- Jak myślisz, to dobry moment, żeby wkroczyć do akcji?
- Lepszego nie będzie.
Razem z Łapą wyszliśmy i ruszyliśmy do dormitorium dziewczyn, wcześniej upewniając się, że schody nie zamienią się w zjeżdżalnię.
Bez pukania weszliśmy do ich pokoju i zobaczyłyśmy dwie dziewczyny stojące na łóżku, które piszczały i kurczowo się przytulały, gorączkowo rozglądając się po podłodze. Zza drzwi łazienki słychać było kolejny pisk.
- Możemy wiedzieć dlaczego piszczycie o szóstej nad ranem? - grał Syriusz.
- Szczur tam był! - wrzasnęła Dorcas ze swojej kryjówki - Zabierzcie go!
Syriusz podszedł do Glizdogona i wziął go na ręce.
- Co zrobiły ci te złe panie biedny zwierzaku?
- Pff, my nic nie zrobiłyśmy - powiedziała Lily schodząc z łóżka gdy zobaczyła, że szczur jest już złapany- To on nas wystraszył - skwitowała prostując mundurek.
- Dee, możesz już wychodzić! Black złapał szczura! - krzyknęła Ann.
Na jej słowa z łazienki wynurzyła się Dorcas w krzywo zapiętym mundurku i z mokrymi włosami.
- Lily, wysuszysz mi włosy - zapytała już spokojnie kompletnie nas ignorując.
- DeDe, złotko, zobacz co ja tutaj mam - zaświergotał Łapa podchodząc do niej i wyciągając przed siebie ręce z Glizdogonem.
Meadows wydała z siebie najgłośniejszy krzyk jaki kiedykolwiek słyszałem.
- To my już pójdziemy, a i Liluś, kochanie, wyglądasz oszałamiająco w tych potarganych włosach i rumieńcach - rzuciłem jej długie spojrzenie i wyciągnąłem Blacka z pokoju.
- Prawda siostro!
Zanim drzwi się za nami zamknęły zdołaliśmy usłyszeć wściekły wrzask Evans.
- Ona cię nienawidzi.
- Nie prawda.
- Ona cię nie cierpi.
- Ona mnie kocha tylko jeszcze o tym nie wie.
- taaa,wmawiaj sobie - wymamrotał Syriusz i opadł na swoje łóżko - To co,urywamy się dzisiaj?
- Jestem za, chcę zobaczyć co robiły w nocy - uniosłem rękę nad głowę.
- Remus? - zapytał Syriusz unosząc brwi.
- Też jestem za, mamy dziś dwie godziny eliksirów - wzdrygnął się.
- No to idziemy. Peter, możesz już się zamienić - powiedziałem i wstałem z łóżka.
Glizdogon zaczął się przemieniać, a Remus podszedł do jednej z szaf i z najwyższej półki ściągnął średniej wielkości, dobrze opakowaną paczkę w której znajdował się nasz najnowszy wynalazek.
Syriusz natomiast dalej leżał rozwalony na swoim łożu.
Gdy Peter był już całkowicie człowiekiem dostrzegłem, że jest dziwnie zarumieniony.
- A ty co taki czerwony? - zapytałem i posłałem mu podejrzliwe spojrzenie.
- Z-zob-baczysz - wyjąkał.
Kiedy każdy był już gotowy, co stało się godzinę później, cała nasza czwórka wyszła z dormitorium. Cicho przekradliśmy się do Pokoju Życzeń, szczególnie uważając na krążącą niedaleko panią Norris. Stanęliśmy przed zwyczajną, kamienną ścianą.
- To może ja - zgłosił się Remus.
My się odsunęliśmy, a on przeszedł trzy razy pod ścianą marszcząc brwi. Po chwili na ścianie uformowały się duże, masywne drzwi. Położyłem na nich lekko dłoń, a one otworzyły się, zupełnie jakby nie były zrobione z ciężkiego drewna, tylko z cieniutkiej dykty.
Wszedłem do pokoju i zbytnio się nie rozglądając podszedłem do średniej wielkości stolika na środku pomieszczenia. Zaraz za mną przybyli moi przyjaciele.
- Teraz... - zaczął Lunatyk, ale przerwałem mu wyrywając paczkę z jego rąk.
- Uważaj - warknął - I nie... - nie zważając na jego słowa szybko rozerwałem papier i ustawiłem na stole dużą, płytką, kamienną misę.
- Mówiłeś coś? - uśmiechnąłem się głupkowato.
- Nie ważne - westchnął i spojrzał na Glizdogona - Podejdź.
~~~~~~~
Zdążyłam!
Wstawiam takie krótkie coś, w ogóle się mi nie podoba. Ogólnie, to był już napisany w czwartek, ale cały czas myślałam, że zdołam coś napisać. Niestety utknęłam w tym miejscu i ni cholery nie idzie dalej.
Oceny wystawione, prezentacja zrobiona... a ja nie chcę wakacji. Tydzień temu zdałam sobie sprawę, że zakochałam się w chłopaku, który pomagał mi przy prezentacji, a we wrześniu idzie do innej szkoły. Z drugiej strony cieszę się tak bardzo, bo 1 jadę na moją wymarzoną wycieczkę do Londynu! Jednak tak czy siak i tak bardziej ich NIE chcę, niż chcę. Codziennie chce mi się płakać.
No nic, trudno.
postaram się coś jeszcze wstawić przed wyjazdem.
Enjoy
Przybrałam dziwną pozę. Dłoń położyłam na skroni i przymknęłam oczy, a drugą rękę wyprostowałam w bok. Nagle zaczęło się coś dziać. Kawałek spódnicy, który był najbliżej ręki zaczął zmieniać się w dym, wił się pod moją dłonią. Przechyliłam głowę w prawo i lekko zmarszczyłam brwi. Dym skupił się w jednym miejscu tworząc ścisły i burzliwy kokon, a jego końcówka oplotła mój nadgarstek. Wszystko wydawało się być pod kontrolą. W pewnym momencie sznur, który utworzył dym, gwałtownie pociągnął mnie za rękę.Otworzyłam oczy, które nie były zielone, tylko szare.
I wtedy zdałam sobie sprawę, że to nie jestem ja. Osoba, która była w centrum tego wszystkiego była szatynką, starszą ode mnie i wyższą. Ja stałam dalej, jakby za szybą i obserwowałam wszystko co się działo od samego początku.
Dym zaczął wypełniać miejsce, w którym stała dziewczyna, a ja zrozumiałam, że zaczynam znikać. Szatynka zaczęła się rzucać i krzyczeć, rozpaczliwie próbowała uwolnić się od jej zabójcy.
- Lily, nie popełniaj mojego błędu kochanie! - zdołała krzyknąć.
Wtedy znikąd wynurzyły się dwie, czarne dłonie okryte czarnym poszarpanym materiałem i chwyciły ją w talii. Zaczęła wyrywać się jeszcze bardziej i prawie jej się to udało, kiedy dym pomógł tajemniczej postaci. Szatynka dusiła się dymem, a Śmierć, jak właśnie zrozumiałam, odciągała ją coraz dalej.
-Lily...!
Poderwałam się gwałtownie z poduszki i rozejrzałam się po pokoju. Uff, byłam w swoim dormitorium. A raczej czymś, co kiedyś było naszym dormitorium.Wzdrygnęłam się i zauważyłam, że dziewczyny jeszcze śpią. Odgarnęłam włosy z twarzy i dźwignęłam się na nogi. Parę razy machnęłam różdżką i doprowadziłam nasz pokój do względnego porządku i szybko poszłam do łazienki. Leniwie przejrzałam się w lustrze i omal nie padłam na zawał.Wyglądałam jak upiór. Szybko zażyłam tak bardzo potrzebnej mi kąpieli i założyłam mundurek. Dziś poniedziałek... Oficjalnie nie cierpię poniedziałków. Wyszłam z łazienki i w drzwiach wpadłam na ledwo żywą Dorcas. Ta coś do mnie warknęła i z trzaskiem zatrzasnęła drzwi za sobą. Tej to nigdy nie dogodzisz. Wzruszyłam ramionami i zabrałam się za budzenie Ann. Nagle zobaczyłam coś, przez co zaczęłam wrzeszczeć.
-SZCZUR! - pisnęłam budząc Ann, która także zaczęła krzyczeć, po czym wskoczyła na łóżko.
Z łazienki wypadła Dee w samym ręczniku i z mokrymi włosami.
- Co się dzieje?
- SZCZUR! - wrzasnęłam wskazując drżącą ręką kąt pokoju.
Gdy tylko to powiedziałam Dorcas zaczęła drzeć się jeszcze głośniej od nas dwóch razem wziętych i wpadła do łazienki zatrzaskując drzwi z hukiem.
Pytanie tylko, co my mamy teraz zrobić?
Perspektywa James'a
Właśnie myłem zęby, kiedy usłyszałem potworny wrzask.
- SZCZUR! - wrzasnęła jakaś dziewczyna, chyba Lily.
Uśmiechnąłem się pod nosem i przepłukałem gardło po czym spokojnie wyszedłem z łazienki.
- Słyszałeś to? - zapytał się mnie Syriusz szczerząc się od ucha do ucha.
- Trudno było NIE słyszeć - burknął Remus i nakrył poduszką głowę.
Po chwili usłyszałem kolejny okrzyk "SZCZUR!" i serią o wiele głośniejszych wrzasków, a na koniec huk.
- Jak myślisz, to dobry moment, żeby wkroczyć do akcji?
- Lepszego nie będzie.
Razem z Łapą wyszliśmy i ruszyliśmy do dormitorium dziewczyn, wcześniej upewniając się, że schody nie zamienią się w zjeżdżalnię.
Bez pukania weszliśmy do ich pokoju i zobaczyłyśmy dwie dziewczyny stojące na łóżku, które piszczały i kurczowo się przytulały, gorączkowo rozglądając się po podłodze. Zza drzwi łazienki słychać było kolejny pisk.
- Możemy wiedzieć dlaczego piszczycie o szóstej nad ranem? - grał Syriusz.
- Szczur tam był! - wrzasnęła Dorcas ze swojej kryjówki - Zabierzcie go!
Syriusz podszedł do Glizdogona i wziął go na ręce.
- Co zrobiły ci te złe panie biedny zwierzaku?
- Pff, my nic nie zrobiłyśmy - powiedziała Lily schodząc z łóżka gdy zobaczyła, że szczur jest już złapany- To on nas wystraszył - skwitowała prostując mundurek.
- Dee, możesz już wychodzić! Black złapał szczura! - krzyknęła Ann.
Na jej słowa z łazienki wynurzyła się Dorcas w krzywo zapiętym mundurku i z mokrymi włosami.
- Lily, wysuszysz mi włosy - zapytała już spokojnie kompletnie nas ignorując.
- DeDe, złotko, zobacz co ja tutaj mam - zaświergotał Łapa podchodząc do niej i wyciągając przed siebie ręce z Glizdogonem.
Meadows wydała z siebie najgłośniejszy krzyk jaki kiedykolwiek słyszałem.
- To my już pójdziemy, a i Liluś, kochanie, wyglądasz oszałamiająco w tych potarganych włosach i rumieńcach - rzuciłem jej długie spojrzenie i wyciągnąłem Blacka z pokoju.
- Prawda siostro!
Zanim drzwi się za nami zamknęły zdołaliśmy usłyszeć wściekły wrzask Evans.
- Ona cię nienawidzi.
- Nie prawda.
- Ona cię nie cierpi.
- Ona mnie kocha tylko jeszcze o tym nie wie.
- taaa,wmawiaj sobie - wymamrotał Syriusz i opadł na swoje łóżko - To co,urywamy się dzisiaj?
- Jestem za, chcę zobaczyć co robiły w nocy - uniosłem rękę nad głowę.
- Remus? - zapytał Syriusz unosząc brwi.
- Też jestem za, mamy dziś dwie godziny eliksirów - wzdrygnął się.
- No to idziemy. Peter, możesz już się zamienić - powiedziałem i wstałem z łóżka.
Glizdogon zaczął się przemieniać, a Remus podszedł do jednej z szaf i z najwyższej półki ściągnął średniej wielkości, dobrze opakowaną paczkę w której znajdował się nasz najnowszy wynalazek.
Syriusz natomiast dalej leżał rozwalony na swoim łożu.
Gdy Peter był już całkowicie człowiekiem dostrzegłem, że jest dziwnie zarumieniony.
- A ty co taki czerwony? - zapytałem i posłałem mu podejrzliwe spojrzenie.
- Z-zob-baczysz - wyjąkał.
Kiedy każdy był już gotowy, co stało się godzinę później, cała nasza czwórka wyszła z dormitorium. Cicho przekradliśmy się do Pokoju Życzeń, szczególnie uważając na krążącą niedaleko panią Norris. Stanęliśmy przed zwyczajną, kamienną ścianą.
- To może ja - zgłosił się Remus.
My się odsunęliśmy, a on przeszedł trzy razy pod ścianą marszcząc brwi. Po chwili na ścianie uformowały się duże, masywne drzwi. Położyłem na nich lekko dłoń, a one otworzyły się, zupełnie jakby nie były zrobione z ciężkiego drewna, tylko z cieniutkiej dykty.
Wszedłem do pokoju i zbytnio się nie rozglądając podszedłem do średniej wielkości stolika na środku pomieszczenia. Zaraz za mną przybyli moi przyjaciele.
- Teraz... - zaczął Lunatyk, ale przerwałem mu wyrywając paczkę z jego rąk.
- Uważaj - warknął - I nie... - nie zważając na jego słowa szybko rozerwałem papier i ustawiłem na stole dużą, płytką, kamienną misę.
- Mówiłeś coś? - uśmiechnąłem się głupkowato.
- Nie ważne - westchnął i spojrzał na Glizdogona - Podejdź.
~~~~~~~
Zdążyłam!
Wstawiam takie krótkie coś, w ogóle się mi nie podoba. Ogólnie, to był już napisany w czwartek, ale cały czas myślałam, że zdołam coś napisać. Niestety utknęłam w tym miejscu i ni cholery nie idzie dalej.
Oceny wystawione, prezentacja zrobiona... a ja nie chcę wakacji. Tydzień temu zdałam sobie sprawę, że zakochałam się w chłopaku, który pomagał mi przy prezentacji, a we wrześniu idzie do innej szkoły. Z drugiej strony cieszę się tak bardzo, bo 1 jadę na moją wymarzoną wycieczkę do Londynu! Jednak tak czy siak i tak bardziej ich NIE chcę, niż chcę. Codziennie chce mi się płakać.
No nic, trudno.
postaram się coś jeszcze wstawić przed wyjazdem.
Enjoy
Wow, cudowny!! A i ta rozmowa Lapy z Rogaczem :) Czekam na nastepny :D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za dedykacje. Ciekawe kim była ta kobieta ze snu Lily. Oj dziewczyny wpadły w panikę i narobiły tyle hałasu a to był tylko mały szczurek. Nie mogę się doczekać miny Rogacza jak ujrzy to co widził Glizdek. Co do chłopaka nie przejmuj się jeśli jesteście sobie pisani to jeszcze napewno nie raz się spotkacie. Wycieczka do Londynu ?? Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę. W sumie sama chciałam w tym roku na taką jechać ale nikt z moich znajomych nie chciał a samej nie chciałam. Tak wogóle to rozdział świetny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę udanej wycieczki
Gabriela Black
Jeju, nawet nie wiesz jak podniosłaś mnie na duchu ;)
UsuńHah,a co do wycieczki zaczynam się trochę denerwować. Jadę tam razem z babcią, która nie umie ani słowa po angielsku i to ja będę musiała wszystko załatwiać i jej tłumaczyć (btw odwiedzamy ciocię).
Rozdział się pisze, ale jakoś tak powoli...
Jeszcze raz dziękuję ;*
Wow naprawdę dobry blog :D a z doswiadczenia powiem Ci ze tez odwiedzialam ciocie zagranica z babcia ktora w skrocie dogadala sie z niemcem po polsku 😂 Xd czekam na kolejny rozdział ;*
UsuńHahaha taaak... Moja babcia normalnie po angielsku znała tylko "oh my god" "ok" "no" i "full' i bez problemu robiła zakupy, zamawiała kawę i dogadywała się z wujkiem anglikiem xd
UsuńA co do rozdziału to pojawi się do niedzieli ;*
Przyznam szczerze że się zawiodłam. Widzę że miałaś ciekawy pomysł ale niezbyt dobrze zrealizowany. Nie żeby cały rozdział był kiepski czy coś takiego. Ma pewne braki. Zupełnie jakbyś nie wiem pisała go na siłę lub za specjalnie się nie przyłożyła. Nie wiem czemu ale mam takie dziwne przeczucie. A szkoda bo historia ma swój potencjał. Syriusz, James i Lili jak żywi. Brakuje mi tyko opisów. Za dużo dialogów za mało skupiasz sie na szczegółach. Jedynie początek z Lily wyszedł ci fajnie. I pomysł ze szczurem zabawny ;) uśmiałam się i wyobraziłam miny dziewczyn. To było wręcz genialne. Ogółem opinia dość pozytywna z paroma szczegółami. Pomysłów i potencjału ci nei brakuje popracuj trochę nad stylem a będzie naprawdę świetnie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę weny!
www.storyline-dramione.blogspot.com
Dzięki za opinię :)
UsuńI muszę ci się przyznać, że rzeczywiście pisząc początek miałam super zamysł, a potem, w trakcie, coś się zepsuło.
Jest to też jedna z przyczyn, dlaczego do tej pory nie ma następnego rozdziału... Inną sprawą jest to, że miałam złamaną prawą rękę (ach, te cudowne zabawy na koloniach) i kilka dni temu pozbyłam się gipsu.
w każdym razie pozdrawiam i dziękuję za opinię ;)
Bejbisku mój zostałeś nominowany do Liebster Award więcej informacji u mnie ;D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń