środa, 4 czerwca 2014

4. Ciąg dalszy Wigilii

Mama szybko pobiegła po dodatkowe nakrycia, a Stan doniósł krzesła. Całe szczęście, że przy stole było trochę luzu, więc bez problemu 2/4 Huncwotów się tu zmieściło, bo gdyby nie to, to chyba musieliby siedzieć pod ścianą, na podłodze. Chociaż nie wiem, czy przypadkiem tamto nie byłoby odpowiedniejszym miejscem. Hmmm... Przyjrzałam się im dokładniej i zauważyłam, że wyglądają, jak by to powiedzieć, eeee... normalnie? Jak mugole? Dzięki Bogu do tych ich durnych głów nie przyszło, żeby ubrać się w szaty wyjściowe, więc były dwie możliwości. Albo ubierali się na tak zwanego 'czuja', albo wypytali Remusa, który chodzi na mugoloznastwo. Podejrzewam jednak, że nie mają aż tak dobrego gustu, więc to musi być opcja numer dwa. I dobrze, bo chyba Dursley'owie padliby na zawał, gdyby zobaczyli ich w szatach. Nie to, żebym za nimi płakała. No dobra... Może i tak, ale ze szczęścia. No co? Nie lubię ich, są taaaacy nudni, a w dodatku chyba mają tylko 60 cm wzrostu, a reszta to ich ego. Wspominałam już, że wszyscy z ich rodzinki są strasznie wysocy i... masywni? Tak, to chyba dobre słowo. Chociaż po prostu 'grubi' nie brzmi tak źle. Z moich jakże ciekawych przemyśleń wyrwał mnie głos cioci.
- Czyli dobrze zrozumiałam, chodzicie razem z Lily do klasy?
O nie, bardzo źle. Lepiej niech nie zaczynają tego tematu. To się musi skończyć tragicznie.
- Mhm.. - pokiwał głową Syriusz z pełną buzią.
Tia, ten już zdążył zeżreć całą górę kartofli. Czyżby przypadkiem na te ferie nie zamienił się żołądkiem z Peterem? Z resztą nie ważne.
- Ach... - westchnęła ciocia niezbyt usatysfakcjonowana 'wyczerpującą' odpowiedzią Black'a.
- Bardzo dobre jedzenie, pani Evans - pochwalił Potter.
Nie wiem jak oni to robią, że w żadnej sytuacji się nie zawstydzają. Ja na ich miejscu już dawno bym spłonęła rumieńcem.
- Dorównuje Hogwartowi, a tam naprawdę jest pyszne jedzenie - kontynuował Rogacz - co nie, Łapo?
- Hogwart? - zapytał wujek.
- Łapa? - zapytała jednocześnie z wujkiem babcia.
- Hogwart to nazwa mojej szkoły, a Łapa dlatego, że naprawdę ma duże stopy, a do tego gra w szkolnej drużynie piłki nożnej - wyjaśniłam zatykając ręką buzię Potter'a.
Co z tego, że może to wyglądać podejrzenie? Ważne żeby czegoś nie palnął. Babcia skrzywiła się słysząc kłamstwo, ale na szczęście już nic nie powiedziała. Rogacz polizał wnętrze mojej dłoni.
- Fuuu - jęknęłam odskakując od niego i niezauważalnie wycierając rękę w skrawek obrusu.
On tylko uśmiechnął się zadziornie, na co Black wywrócił oczami.
- To chłopcy, może opowiecie coś o sobie? - tym razem głos zabrał, o dziwo, pan Dursley.
- To może ja zacznę - powiedział Rogacz, a ja posłałam mu przestraszone spojrzenie. On widząc to, mrugnął do mnie i uśmiechnął się bezczelnie. Syriusz przyglądał nam się z zainteresowaniem, zupełnie zapominając o pokaźnej górze jedzenia na jego talerzu. Nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać. To wszystko jest takie surrealistyczne.
- Jak już wiecie nazywam się James Potter. Chodzę do tej samej klasy co Lily i jestem...
- Jest w szkolnej drużynie piłkarskiej razem z Syriuszem. Oni... - wpadłam mu w słowo, a mi z kolei przerwała mama.
- Lily, daj im mówić za siebie - skarciła mnie.
- To tak, w dormitorium mieszkamy razem z dwoma innymi chłopakami: Remusem Lupinem i Peter'em Pettigrew. We czwórkę tworzymy tak zwanych 'Huncwotów'. Zupełnie nie wiem, skąd się to wzięło - powiedział z niewinną miną.
- No już nie udawaj Rogacz. To jasne, że próbujemy jak najbardziej umilić życie nauczycielom, woźnemu Filchowi i tej głupiej kotce Pani Norris - powiedział Black z miną znawcy.
Moi kuzyni parsknęli śmiechem, a ja chciałam kolejny już dzisiaj raz ich zatłuc.
- Rogacz? - zapytał znowu wujek.
Spojrzałam na tych dwóch głupków z miną mówiącą; "Tłumaczcie się sami, ja nie mam zamiaru robić tego za was". Chyba zrozumieli.
- Och, to takie proste - westchnął Syriusz, a ja coraz bardziej się bałam - w szkole tyle dziewczyn się za nim ugania, że aż strach. Założyły nawet fanklub.
Moi kuzyni znów zaczęli się chichrać, a ja zrobiłam facepalm'a. Na szczęście nikt nie zauważył.
- Nie przesadzaj Łapo - odparł zmieszany Potter - ty masz ich znacznie więcej - zakończył, patrząc się z naciskiem na Blacka, a po chwili kierując swój wzrok na mnie.
Ten zapchlony kundel chyba wyczuł okazję do pogrążenia mnie do reszty, bo uśmiechnął się po huncwocku. Posłałam mu mój morderczy wzrok numer 5. Nic sobie z tego nie robiąc, otworzył gębę.
- Ach, tak. Ależ ja jestem głupi, chyba zupełnie źle mnie zrozumieliście - zaczął mówić konspiracyjnym tonem, a Potter patrzył na niego rozpaczliwie.
No zrób coś ciołku, zanim ten, pożal się Boże, casanova coś chlapnie! No rusz że się! On rujnuje mi życie!
- To nie tak, że James z każdą łazi na randki, o co to to nie. Wiecie dlaczego? Bo zakochał się w Lily już w pierwszej klasy i od tamtego czasu usiłuje się z nią umówić, ale Ruda, jak to Ruda cały czas mu odmawia. Żebyście wy to widzieli, istna komedia. Pamiętam jak któregoś razu Rogacz krzyknął na całą Wielką Salę, że ją kocha. Co się wtedy działo, lepiej nie wspominać. Teraz już cały Hogwart wyczekuje kolejnej sprzeczki Evans vs. Potter. Chyba nawet stary Dumbledor im dopinguje. Mogę jeszcze wspomnieć, że Lily ma całkiem spore powodzenie w szkole, ale James ich skutecznie odstrasza, za co powinniście mu podziękować - zakończył zadowolony z siebie.
Byłam cała czerwona ze złości oraz wstydu i najchętniej schowałabym się pod stół, albo zapadła pod ziemię. Potter co chwili wysyłał mi przepraszające spojrzenie, Black siedział jakże dumny ze swojego wyczynu, a moi kuzyni wręcz płakali ze śmiechu. Stan nawet spadł z krzesła. Dorośli, Petunia i ten Warner, czy jak mu tam, siedzieli w ciszy. Byli zdumieni i zszokowani występem 'kochanego Łapci'. Ugh, ja się jeszcze z nim policzę! I wtedy już nikt mnie nie powstrzyma! W końcu się ocknęli i skarcili młodzież za ich niekontrolowany wybuch. Przyjrzałam się dokładniej mamie i tacie, bo to na ich opinii najbardziej mi zależało. Mama wydawała się być zadowolona, oniemiała i odrobinę smutna, przez to, że nie dowiedziała się tego ode mnie. Tata za to kipiał złością. Zrobił się cały czerwony i posyłał mordercze spojrzenia Potterowi, chyba za to, że ten ośmielił się tutaj przyleźć i zadeklarować mi swoją odwieczną miłość. Co z tego, że to mówił Black. Tata i tak zachowywał się co najmniej tak, jakby ten karaluch mi się oświadczył. Zaczynało mnie to śmieszyć.
- To może teraz ty, Syriuszu, opowiesz coś o sobie? - moja ciocia próbowała ratować sytuację, co chyba jej się udało, bo uwaga wszystkich zgromadzonych, pomijając tatę, zwróciła się ku Blackowi.
- A co tu dużo mówić - zaczął, wzruszając ramionami - Mam na imię Syriusz Black. Jestem w jednej klasie z Rudą i Rogaczem. Od zeszłego roku pomieszkuje u Jamesa, bo uciekłem z domu. Mam młodszego brata Regulusa, do którego się nie przyznaję. Moi rodzice to fanatycy i rasiści. No i to tyle - zakończył znudzonym tonem.
Po jego wypowiedzi zaległa cisza, nikt nie wiedział, jak zareagować. W końcu wstałam, pociągnęłam Syriusza za rękaw, i tłumacząc, że musimy porozmawiać, zaciągnęłam go do mojej sypialni. Nic mnie teraz nie obchodziło, że zostawiłam Pottera na pastwę mojej rodzinki.
- Czemu mi nie powiedziałeś? - zapytałam cicho.
- Dobrze wiesz, że nie byliśmy w najlepszych stosunkach, poza tym i tak byś nie zrozumiała.
- Nie zrozumiała CZEGO?
- Tego wszystkiego! - zdenerwował się - Tego, że moi rodzice jawnie popierają Voldemorta i śmierciożerców! Tego, że są fanatykami czystej krwi! Tego, że połowa mojej rodziny mnie nienawidzi, bo trafiłem do Gryffindoru, a druga połowa traktuje mnie jak powietrze! Tego, że chcieli przenieść mnie do Durmstrangu! Właśnie tego!
- Zrozumiałabym! Myślisz, że co, mi jest tak łatwo? 1/4 szkoły wyzywa mnie od szlam, rodzona siostra nie chce mnie znać, cała rodzina nie wie, że jestem czarownicą i muszę to ukrywać dla ich dobra! Cały czas martwię się, czy przypadkiem moi rodzice nie zostali kolejnymi ofiarami Voldemorta! Boję się, co będzie po Hogwarcie i jak sobie poradzę! Więc uwierz mi, wcale nie jest mi tak łatwo, jak ci się wydaje!
Po moich słowach zaległa cisza. Dopiero teraz zauważyłam, że po mojej twarzy lecą łzy, ale nawet nie próbowałam ich zatrzymać. Syriusz chwilę myślał, po czym podszedł do mnie i wziął mnie w objęcia bez żadnego słowa. Wtuliłam się w jego tors, wdzięczna za to, że pozwala mi się wypłakać. Po chwili usłyszałam jego zduszony głos.
- Lily?
- No? - odpowiedziałam pociągając nosem.
- Tak się zastanawiam, chcesz być moją przybraną siostrą?
- No jasne że chcę. I Syriusz?
- No?
- Przepraszam za wszystkie przykrości.
- Ja też przepraszam. Mogę mówić do ciebie siostro?
- A ja bracie?
- Oczywiście.
- To ty też możesz.
Po chwili oderwaliśmy się do siebie. Syriusz poszedł już na dół, a ja jeszcze wstąpiłam do łazienki, żeby poprawić makijaż, który kompletnie mi się rozmazał.
Gdy schodziłam po schodach z dołu usłyszałam śmiechy. Ufff, czyli atmosfera rozluźniła się. Mam nadzieję, że Black wytłumaczył nas. Weszłam niepostrzeżenie do salonu i usiadłam cicho na swoje miejsce. Nikt nie zwrócił na to uwagi oprócz Pottera. Widząc moje odrobinę zapuchnięte oczy chyba domyślił się że płakałam i posłał mi zaniepokojone spojrzenie, ale się nie odezwał. Syriusz coś mu szepnął na ucho. Domyślam się, że wytłumaczy mu to, jak już będą u Jame... tfu Pottera.

1 h później
Na szczęście dla nich reszta kolacji minęła w spokoju, nie licząc kilku drobnych wpadek. Chłopcy już opuścili mój dom. Zmyli się chwilę po rozdaniu prezentów. Oczywiście nie obyło się bez głupich pytań Łapy typu:  do czego to służy? co to żelazko? jak włączyć telewizor i co to jasnego czorta jest? Tak, głupota Huncwotów mnie przeraża, a co najdziwniejsze mają bardzo dobre oceny. Jak to w ogóle możliwe?! Wracając. Właśnie niosłam stos talerzy do kuchni, kiedy usłyszałam przyciszoną rozmowę. Zatrzymałam się w progu i przycisnęłam ucho do drzwi.
- Ten Syriusz i James to też czarodzieje, prawda? - zapytała babcia (jej mama) mamę.
- Z tego co się orientuje to tak.
- Ach, szkoda że w naszym świecie nie ma takich przystojnych i uroczych młodzieńców.
- Co prawda, to prawda.
- To są koledzy Lily?
- Szczerze mówiąc to się pogubiłam. Nigdy o nich nie opowiadała, jedynymi chłopcami o których mówiła to są niejacy ' Huncćwoki'. No nie patrz tak na mnie, cytuję, tak powiedziała!
No tak, mama zawsze wypytywała mnie o chłopaków a ja nigdy nie mówiłam żadnych nazwisk, nikogo ze szkoły. Jeśliby już to o Huncwotach, ale ona tylko wie że jest ich czterech.
- Ech... Ta Lily, charakter odziedziczyła po tobie.
- Mamo! - fuknęła moja rodzicielka.
- Chodź lepiej sprzątać - wymigała się babcia.
Szybko odstawiłam talerze do zlewu i pognałam do pokoju, żeby napisać listy do Dorcas i Ann, w których opowiem o dzisiejszej nieszczęsnej Wigilii.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sama nie wiem, co mogłabym napisać w tej notce, dlatego jest taka krótka. Rozciągnęłam ją na maksa, a i tak wyszła mizerna. Mogę obiecać, że w następnym rozdziale zacznie się akcja. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, ale prowadzę też drugiego bloga: http://silencewhisperandfinallyshout.blogspot.com
Tak więc do kiedyś tam
Enjoy!

2 komentarze:

  1. Fajny blog :) Już od jakiegoś czasu miałam zamiar przeczytać,ale nie było okazji. Ciekawie się zapowiada, czekam z niecierpliwością na kolejny :*

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozśmieszyły mnie te "hunccwoki" :) Fajnie zapowiadające się opowiadanie, będę czekać na kolejne rozdziały!!

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Szacunek dla autora
Komentarz = Więcej motywacji
Komentowanie nie boli! Pamiętajcie...