poniedziałek, 4 kwietnia 2016

19. Pierwsze spotkanie

Minęło kilka dni, które spędziłam ucząc się tej piekielnej przemiany. Zaklęcie już znałam i podobno miałam je nawet dobrze wyćwiczone (okazało się, że jest to to samo zaklęcie,  którym przez ostatni miesiąc katował mnie Dumbledore), więc została część praktyczna. Szczerze mówiąc nie  mam bladego pojęcia, dlaczego powinnam posiadać tą, jakże użyteczną, umiejętność. Faktem jest jednak, że dyrektor twierdzi, iż jest mi ona niezbędna do życia, więc posłusznie wykonuję jego polecenia.
Dziś na szczęście nadeszło moje wybawienie, inaczej zwanym przerwą świąteczną. Czujecie to? Zero morderczych ćwiczeń, dziwnych zaklęć, wypracowań, z którymi ledwo się wyrabiałam, zero misji, kłamania i oszukiwania przyjaciół. Raj.
- Lily! - wrzasnął James przepychając się przez tłum uczniów na stacji w Londynie - Czekaj chwilę!
Biegł szaleńczo trącając innych i ciągnąc za sobą swój wielki kufer, za nim podążał Syriusz warcząc na innych, a na końcu tego dziwnego pochodu byli państwo Potter, którzy próbowali dogonić swojego syna i jego przyjaciela.
- Tu jestem!  krzyknęłam i zaczęłam machać ręką, a dla lepszego zwrócenia na nas uwagi chwyciłam jakiś  kolorowy magazyn Dorcas i wymachiwałam nim drugą ręką.
- O Boże, dalej stanąć się nie dało? - wydyszał opierając ręce na kolanach i zwieszając głowę, kiedy w końcu do nas dotarł.
- Popieram - wymamrotał Łapa, przyjmując podobną pozycję.
I co? Niby tacy wspaniali zawodnicy, a jak przyjdzie co do czego, to nawet kawałka przebiec nie mogą.  Pfff.
- Już nie przesadzajcie - wzruszyłam ramionami i schyliłam się, żeby być twarzą w twarz z James'em - Co chcieliście?
- Jak to co? - oburzył się Syriusz natychmiastowo prostując się i nie dając dojść do słowa mojemu chłopakowi  - To już nawet pożegnać się z przyjaciółkami nie można? - mówiąc to spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami, po czym jego wzrok skierował się na Ann, która nagle bardzo zainteresowała się ścianą.
- Nieważne - westchnęła Dorcas i rozejrzała się po tłumie - Macie szczęście, moi rodzice chyba jeszcze nie przyszli - wzruszyła ramionami.
- Nawet nie wiesz, jak się mylisz, córko - zza niej dobiegł głos jej taty, a zaraz po tym mogliśmy go zobaczyć.
Mina Dee była bezcenna. Zbladła, wybałuszyła oczy i otworzyła buzię, na co my wybuchliśmy śmiechem.
- Nie wiem z czego tak się śmiejesz synu - w tym momencie pojawili się państwo Potter zaskakując Rogacza i Łapę - I ty, kolego naszego syna. Ona przynajmniej nie uciekała przed nimi po całej stacji, tak jak zrobiliście to wy.
- Oj mamo - zajęczał James - Po prostu chcieliśmy pożegnać się z przyjaciółkami. Przecież nie zobaczymy ich przez bity tydzień!
- No tak, rzeczywiście, to wieki - zironizowała pani Potter wywracając oczami i zdaje mi się, że dopiero wtedy nas zauważyła - Oh, witajcie dziewczynki - uśmiechnęła się i pomachała nam.
Niepewnie odwzajemniłyśmy jej powitanie. Pan Meadows i Pan Potter też nas przywitali, po czym odeszli parę kroków i pogrążyli się w rozmowie dotyczącej Ministerstwa Magii.
- Nie to żeby coś, ale chcemy się pożegnać - dyskretnie zakasłał Syriusz. Połóżmy tu nacisk na słowo dyskretnie.
- To co, matki się wstydzicie? - zawołała Dorea wyrzucając ręce nad głowę.
Była szczupłą kobietą z ciemnymi włosami i ciemnoniebieskimi oczami. Najwyraźniej James musiał odziedziczyć oczy po swoim ojcu. Pani Potter nie była ani wysoka ani niska, taka pomiędzy. W każdym razie była odrobinę wyższa ode mnie. 
- Mamo - syknął - No już...
- Przestań gadać i mi je przedstaw - zupełnie zignorowała swojego syna - Chyba, że chcesz...
- No już, spokojnie. To Dorcas, ale ją już znasz, ta blondynka to Ann... - zaczął niechętnym tonem, za co dostał w łeb.
Wybuchłam śmiechem. Naprawdę starałam się tego nie robić, ale to było tak komiczne, że nie wytrzymałam.
-... i widzisz, co zrobiłaś mamo. Ta dziewczyna co się śmieje to Lily... - kontynuował Rogacz obrażonym tonem.
Słysząc moje imię szybko przerzuciła swój wzrok ze mnie na James'a i z powrotem spojrzała na mnie, po czym pisnęła zagłuszając dalszą tyradę swojego syna. Syriusz i dziewczyny stali z boku i głupkowato się śmiali.
- Więc to TY jesteś Lily - pisnęła i rzuciła mi się na szyję - Nawet nie wiesz jak mi zaimponowałaś. Z resztą wcale ci się nie dziwie, takiego narwańca... Rzeczywiście jesteś taka ładna, jak opowiadał... - trajkotała mi nad uchem, a James wywrócił oczami zakładając ręce na piersi.
- Mi też miło panią poznać - wymamrotałam nakazując swojemu chłopakowi pomóc mi.
- Mamo... mamo! Nie chcesz usłyszeć końca? - zapytał uśmiechając się szatańsko.
Już nie spodobał mi się ten uśmiech.
- Jakiego końca? - prychnęła puszczając mnie - Pewnie to i tak nic...
- To moja dziewczyna - szybko rzucił stanowczym głosem.
- ... ciekawego. Chwila. Że co?! Charlus, chodźże tu w tej chwili! - wrzasnęła na swojego męża.
Pan Potter oderwał się od rozmowy i szybkim krokiem do nas podszedł.
- Co? Co się stało?
- Chyba nasz syn zaczął wariować - dramatycznym gestem złapała się za serce - Zaczął nawet bredzić, że Lily, tak, TA Lily, która nawiasem mówiąc stoi obok ciebie - wskazała na mnie, a pan Potter spojrzał na mnie w zdumieniu porównując mnie do tego, jak przedstawił mnie jego syn - została jego dziewczyną! On do reszty zwariował!
Nasi kochani przyjaciele stali z boku i wręcz zwijali się ze śmiechu, a James zrobił obrażoną minę.
- To jest Lily? - patrzył na mnie zdziwiony, po czym podszedł do swojego syna i poklepał go po plecach - Dobrze wybrałeś, ale chyba mama ma rację. Nie ma bata, żeby była twoją dziewczyną - pokręcił głową, a James aż otworzył buzię w szoku.
- Tato! - wrzasnął piskliwym głosem, a ja parsknęłam śmiechem - I gdzie tu niby wsparcie ze strony rodziców!
Jeju, jego rodzice byli genialni!
- Um, nie chcę przerywać, ale to prawda - odezwałam się, gdy w końcu się uspokoiłam i podeszłam do James'a, a on objął mnie ramieniem - Jestem jego dziewczyną.
Oczywiście, tradycyjnie, trójka stojąca na uboczu wydała zbiorowe westchnienie, a państwo Potter zamarli wytrzeszczając na nas oczy. W tym momencie podszedł pan Meadows, który rozmawiał z jakimś mężczyzną.
-  Dorcas, zbieramy się. Do widzenia - pożegnał się i zaciągnął za sobą brunetkę, która wykrzykiwała  pożegnania i życzenia.
- Chodź mamo, opowiem ci wszystko w domu - James objął oniemiałą matkę i skierował ją w stronę wyjścia. 
Syriusz wziął za łokieć równie oniemiałego ojca James'a i ruszył za nimi. Usłyszałam tylko, jak pod nosem mruczy, że jak zwykle z pożegnań gówno wyszło.
Spojrzałyśmy na siebie z Ann i jednocześnie wybuchłyśmy śmiechem, a następnie razem ruszyłyśmy do przejścia do świata mugoli.
- To do zobaczenia - zawołałam za blondynką, kiedy ta oddalała się w stronę swoich rodziców.
Nie odwracając się pomachała mi ręką i zniknęła w tłumie.
Odwróciłam się i ruszyłam na poszukiwania swoich rodziców.

4 komentarze:

  1. Suuuuper xd to pożegnanie było cudowne ;) czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. ;D dzięki tobie mam wyrzczerza
    Ps. Weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Na Twojego bloga trafilam wczoraj I nie mialam czasu, czegokolwiek skomentowac, bo po protu musialam przeczytac do konca <3, jeju Twoj blog jest po prostu BOSKI, zycze Ci weny, bo niestety nie zostalo juz nic co moglabym przeczytac. Powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. 1.WENY, duuuuuuuuuuużo weny
    2.Dorea Potter jest GENIALNA, zresztą Charlus też
    3.To podejście rodziców Dor i Rogacza-świetne
    4.w tym rozdziale nie, ale w innych jest bardzo dużo opisów ubrań codziennych i niezbyt mi się to podoba

    Powodzenia w dalszych rozdziałach.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Szacunek dla autora
Komentarz = Więcej motywacji
Komentowanie nie boli! Pamiętajcie...